Strona Główna

Cud w Kanie Galilejskiej

 

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Oni zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni ( J 2, 1-12).

 

 Cud w Kanie Galilejskiej był znakiem dla uczniów, a potem także dla całego Kościoła. Znakiem, czyli czymś, co ma znaczenie i nas poucza. Jezus w dyskretny, a zarazem nie pozostawiający wątpliwości sposób, pokazał swoim uczniom, że ma nadludzką moc i panowanie nad siłami natury. Dotąd znali Go jako Nauczyciela o porywającym sposobie mówienia. Jako rozmodlonego i wrażliwego na potrzeby ludzkie Przyjaciela. Teraz odkrywają, że Jezus może więcej. Może, bo sam jest Kimś więcej. To odkrycie było zarazem narodzeniem się ich wiary. Od tej chwili wierzą, że Jezus jest Mesjaszem, że ma powierzoną przez Boga misję zbawienia, że to właśnie na Niego od wieków czekał lud Izraela. I oto ten Mesjasz jest tu, na wyciągnięcie ręki, przy tym samym stole pije to samo wino, które osobiście swoim wszechmocnym słowem stworzył z wody. Nie uczynił tego, aby się popisywać i robić sensację, ani też nawet tylko po to, aby pomóc człowiekowi w potrzebie i uratować nowożeńców przed wstydem. Uczynił to po to, aby obudzić w swoich uczniach wiarę. Ten sam zamiar towarzyszy Jezusowi do dziś. Najpierw jest wiara, a dopiero potem różne ludzkie potrzeby i troski. Warto o tym pamiętać w swoich modlitwach. Często bowiem, powołując się na cud w Kanie Galilejskiej, prosimy Boga o pomoc w swoich różnych sprawach. Mamy do tego prawo, ale cały czas powinniśmy pamiętać, że najważniejsza musi być nasza wiara, nasze bezwarunkowe zaufanie do Jezusa, bez względu na to, czy nasza woda stanie się winem, czy też nadal pozostanie tylko wodą. Nie można uzależniać wiary od tego, czy Bóg spełni nasze życzenia, czy nie. Zaufanie to powinno przejawić się w posłuszeństwie i współpracy z Bogiem. Trzeba wiedzieć, że słudzy wykonali „w ciemno”, bez żadnych gwarancji, bardzo ciężką pracę. W czasie uroczystości, gdy mogli się dobrze bawić, na życzenie jednego z biesiadników, przynieśli z odległej studni kilkadziesiąt wiader wody. Dzięki ich zaufaniu i posłuszeństwu, Chrystus mógł zadziałać swoją mocą. Gdyby nie było wody, nie byłoby też wina. Otóż z nami powinno być podobnie. Musimy być gotowi zaryzykować i zaufać Bogu. Niekiedy może to kosztować nas sporo wysiłku i pracy, trzeba będzie „nanosić się sporo wody”, ale jest to konieczne, aby Jezus miał co przemieniać, aby mógł nam błogosławić. Spróbujmy Mu zaufać, a wzorem tego zaufania niech będzie Maryja, Matka Jezusa i owi bezimienni słudzy. Nie zawiedziemy się! (S.C.)